„Narcyz się nazywam…”

W czasach „selfie”, „sweet foci” i w Świecie „wszędobylskiego wirusu egocentryzmu”…

Z jednej strony alienacja będąca skutkiem ubocznym rozwoju technologii, a zwłaszcza wszelakiego rodzaju elektroniki, a z drugiej strony chęć pokazania się w jak najlepszym (często nieprawdziwym lub przynajmniej wyretuszowanym) wydaniu…

Portale społecznościowe będące „Targowiskiem próżności”…

To co w naszym życiu dzieje się najciekawszego i najbardziej ekscytującego bardzo chętnie upubliczniamy aby przynajmniej na chwil kilka strać się dla innych ciekawszymi niż w rzeczywistości jesteśmy… aby zaistnieć lub w slangu YouTube „wybić się”…

Niezliczona liczba relacji z przebiegu ciąży, moment zaręczyn, przebieg ślubu, wesela wraz z wyidealizowaną sesją w zapierającej dech w piersiach scenerii… A relację z rozwodu również warto upublicznić…?

Nowy samochód, nowe mieszkanie lub efekt generalnego remontu miejsca, które zamieszkujemy… Wszyscy chcą być „bohaterami swojego domu…”

Nowy lub też pierwszy tatuaż…

Efekt długotrwałej diety – ile udało nam się schudnąć…

Liczba przebiegniętych/przejechanych kilometrów…

Zdjęcia z wakacji – tego zawsze było, jest i będzie niezliczona liczba…

Nowy kolor paznokci – aktualizowany na bieżąco…

Nowa fryzura – najczęściej dotyczy to kobiet ale nie tylko…

Nowy partner – żona, mąż, dziewczyna, chłopak – przecież trzeba się Światu pochwalić swoim najwspanialszym partnerem, a niech nam (po)zazdroszczą…

Nowy pies, kot, królik, papuga – przecież tego też mogą nam inni zazdrościć…

Czy upublicznianie swojego prywatnego życia jest formą terapii…?

Czy to forma leczenia kompleksów…?

A może jednak dochodzi do głosu narcyzm…?

Przecież wiadomo, że jesteśmy najpiękniejsi, najbardziej inteligentni, najzdolniejsi ale… jak mamy się z tym przebić jeżeli inni sądzą o sobie to samo…

Oczywiście „od dawien dawna” – „od zawsze” ludzie „chcieli być lepsi od innych”…? A nawet jeżeli nie są to przynajmniej chcą się tak czuć…

Każdy lub przynajmniej prawie każdy uznaje siebie samego mianem wyroczni, która na każdy temat wie wszystko…

Rozumiem intelektualne spory, ciekawe dyskusje, błyskotliwe wnioski ale… nowe paznokcie, fryzura czy też zdjęcie jedzenia zamówionego w restauracji chyba jednak nie podnosi naszego statusu społecznego, a jeżeli czujemy, że tak jest to… chyba nie świadczy zbyt dobrze o naszym życiu…

Robimy to dla innych…?

hmm…

Chyba jednak dla siebie…?

A może to altruistyczna chęć zajęcia czasu innym…?

Wypełnienie czasu tym wszystkim, którzy wlepieni w ekran komórki, tabletu, laptopa mają co robić nieustannie śledząc co ktoś na Facebook-u nowego opublikował, (za)lajkował, skomentował…

Czy miarą tego jakimi jesteśmy ludźmi jest liczba znajomych na Facebook-u…?

A to co możemy sądzić o swoim życiu zależy od liczby „lajków” jaka pojawi się pod opublikowanym przez nas zdjęciem lub też wpisem…?

Tak już być musi…?

A może to my sami daliśmy się zwariować…?

7 uwag do wpisu “„Narcyz się nazywam…””

  1. Każdy z nas jest w centrum swojego świata. Niektórzy najwyraźniej moją potrzebę wyjścia i pokazania się. Lubimy błyszczeć? Niekoniecznie. A może tak. Próżność?
    hmm…
    Może to sposób na zdobycie uczucia zaistnienia, poczucia ważności, przydatności?

    Polubienie

    1. No tak – „Centrum Świata” znajduje się tam gdzie my…

      Jeżeli chodzi o błyszczenie to jedni mają większą, a inni mniejszą potrzebę w tym zakresie ale… każdy lubi być doceniony – za cokolwiek…

      Próżność, chęć zaistnienia i poczucie ważności również odgrywa w takiej sytuacji istotną rolę…

      Polubienie

    1. To najpiękniejsze co w relacjach międzyludzkich może się pojawić – wartość samej obecności drugiej osoby, która jest nam tak bliska, że nawet gdy nic nie mówi czujemy z nią więź porozumienia i cieszymy się, że jest…

      Polubienie

      1. Wartość samej obecności – ładnie to ująłeś…
        bez fotek, łatek, „szmatek” i całej sztucznie wykreowanej otoczki…rozpraszaczy, ulepszaczy… zagłuszaczy…

        Polubienie

Dodaj komentarz